No ale do rzeczy. Dwa tygodnie temu postanowiłam napisać o dzewczynach. A może bardziej o tym, jak wyglądają normalne dziewczyny, bo wszędzie po oczach biją te chudziutkie, malutkie patykowate i zaczynało mi się powoli wydawać, że istnieje tylko jeden rodzaj kobiet. I wpadłam w przerażenie. Takiej traumy leciutkiej się nabawiłam, bo w sieci można znaleźć tylko dwa i do tego skrajne: anorektyczki i te chorobliwie wręcz otyłe. A co z normalnością do cholery???
Co z kobietami, które ważą tyle, ile ważyć powinny, mają idealne BMI a przy tym piękne, kobiece kształty, czyli (na wypedek, gdyby ktoś zapomniał już co odróżnia kobietę od mężczyzny) niedoceniane dzisiaj biodra i piersi? One nie istnieją. Dwa tygodnie zajęło mi zgromadzenie kilku zdjęć przedstawiających takie własnie dziewczyny i wszystkie one były opisane jako "curvy" (okrągła), plus size (tego chyba nie trzeba tłumaczyć", albo "full figure" (pełna figura). CZY KTOŚ MOŻE MI TO WYJAŚNIĆ?!
Zresztą, sami zobaczcie, co w dzisiejszym świecie znaczy być grubą dziewczyną:
zdjęcia: pinterest.com
Reszta zdjęć na domowym pintereście, czyli tutaj.
Pa!
Amen! Rozumiem, popieram, w pełni się zgadzam. Lubię swój 38 czasem wpadający w 40 i nigdy nie byłam na żadnej diecie.
OdpowiedzUsuń:D zazdrość! Ja musiałam się nauczyć tej akceptacji:-)
UsuńAleż Ty umiesz mądrze pisać!:)
OdpowiedzUsuńjedni chca być szpuplejsi drudzy mieć ciut więcej tu i tam..a media kreuja to co widzimy...smutne to jakieś takie .. ze wszytskich gazet i tv jeden wzór
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
M-lena dokładnie. Dmutne jest to, żę następne pokolenia kobiet rosną w poczuciu, że nigdy nie będą tak piękne jak te, które widzą w magazynach.
UsuńI tak trzymaj. Kobieca figura jest bardzo sexy! Ja niestety nie akceptuję swojej figury i swojego 38. Kiedyś (czytaj przed ciążą) nosiłam 34 i powiem szczerze jak na spowiedzi - było mi z tym lepiej. Ale zgadzam się, że media propagują tylko i wyłącznie anorektyczną sylwetkę, a taki obraz kobiety jest w większości przypadków chory (większość kobiet, aby wyglądać jak uciekinierka z obozu musi się praktycznie głodzić). Miejmy nadzieję, ze to się zmieni, bo moda zatacza koło i może niebawem to właśnie rozmiar 38 będzie tym wzorcowym.
OdpowiedzUsuńVioletta, ja kiedyś postawiłam sobie za punkt honoru mieć 34-36. Udało mi się, ale wcale nie byłam szczęśliwsza. Teraz mam 38 i wiem, że bycie dumnym z tego, jak wyglądasz wcale nie zależy od rozmiaru, ktory nosisz:-) Jeśli rzeczywiście TOBIE jest źle ze swoim rozmiarem, to warto dążyć do tego, żebyś się czuła lepiej. Ale dążenie do jakiegoś bliżej niesprecyzowanego ideału po to, by INNI zaczęli uważać Cię za piękną, to GŁUPOTA:-)
UsuńDobrze napisane:) Powiem Ci jednak jedno - najwięcej złego robią kobietom inne kobiety;) Wiem, wiem - nic odkrywczego. :)
OdpowiedzUsuńJestem niską kobietą. Przez to widać u mnie było (i jest) każdy nadprogramowy kilogram;). Miałam jednak w życiu kilka sytuacji, kiedy waga spadła mi na prawdę drastycznie, choć na krótki okres. Nie rozumiem dlaczego akurat wtedy dopadała mnie lawina komplementów - od kobiet właśnie. Sina, zmęczona twarz bez uśmiechu nie była ważna, a wystające obojczyki i kolana tak?
No nic, szybko wróciłam do zdrowia ... i znowu słyszałam: "że szkoda".
Do akceptacji swojego ciała prawdopodobnie trzeba dojrzeć. Ja wciąż się tego uczę, ale pocieszające dla mnie jest to, że coraz mniej czasu mam na tego typu problemy;) Myślę też, że jest we mnie sporo bardziej dotkliwych kompleksów - zupełnie nie związanych z wyglądem i kilogramami;) Pozdrawiam i pędzę po czekoladę:)