piątek, 19 sierpnia 2011

Ach ta tapeta!

Tapeta. Zniesławiona i niedoceniana. Nadal nam się troszkę kojarzy z paskudztwami, którymi "ozdabialiśmy" mieszkania w czasach PRL-u. Wzory, od których dostawało się oczopląsu (tapeta w niezidentyfikowane wzorko-plamki u mojej babci) albo - co gorsza - które układały się w jakieś mroczne i przerażające obrazy (tapeta w mieszkaniu mojej koleżanki z dzieciństwa, której wzór - przysięgam! - układał się w powykrzywiane ze strachu twarze). Te czasy już minęły. Bezpowrotnie i nieodwołalnie. A wszystko to dzięki (między innymi, ale głównie) Florence Broadhurst (możecie o niej przeczytać w ostatnich Wysokich Obcasach). Ta ruda ekscentryczka miała niesamowity dar zamieniania tego, co typowe i pospolite w sztukę w czystej postaci. Tworzyła wzory, które mieszczańskiemu społeczeństwu nie mieściły się w głowie. Egzotyczne ptaki i pędzące konie, geometryczne wzory, połyskujące i fluorescencyjne abstrakcje. Piękno w czystej postaci. To jest dopiero sztuka użytkowa!
Tapeta to jeden z moich ulubionych sposobów na ciekawe i tanie (uwaga! ostatniego przymiotnika nie należy łączyć z wzorami Florence) urządzenie wnętrza. Wystarczy położyć jedną z poniższych tapet na ścianie sypialni (najlepiej tej za łóżkiem), albo na jednej ze ścian w pokoju. Odważni mogą spróbować wytapetować cały pokój, ale wtedy ostrożnie należy wybierać meble i ograniczyć do absolutnego minimum (wiem, co mówię) dodatki. A zatem, kochani! Do tapetowania!












via: google.com

Wszystkie przedstawione wzory: Florence Broadhurst

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz