niedziela, 14 sierpnia 2011

Bibeloty.

Uwielbiam bibeloty! Kolekcja figurek dostrzeżona kątem oka podczas wizyty w czyimś domu rozczula mnie jak mało co. Filiżanki nie do pary ustawione na honorowym miejscu w kuchni mojej koleżanki cieszą moje oczy za każdym razem, kiedy do niej wpadam (a zapewniam, że wpadam do niej dość często). Sama do tej pory mam słój z muszelkami, które zbierałam podczas swojej pierwszej wyprawy nad morze (3 klasa podstawówki). Takie przedmioty, dla obcych może trochę obciachowe, dają mieszkaniu duszę. Podkreślają indywidualny charakter. Sprawiają, że nasz dom staje się NASZ. Dlatego nigdy się zbytnio nie przejmowałam tzw. minimalizmem. Coś takiego w domu nie istnieje. W czystej formie może co najwyżej w wystąpić w hotelu albo mieszkaniu przeznaczonym na wynajem. Dom, w którym nie ma miejsca na książki (chociażby nie wiem jak były dziwne), kolekcje, posążki, figurki itd. itp. staje się tylko przechowalnią. Jeszcze lepiej, jeśli bibeloty są same w sobie dziełem sztuki. Takie przedmioty tworzy pani Bronisława Fitak-Chodyna. To mistrzyni. Jej prace przypominają w formie starożytną sztukę origami. Wyczarowuje piękne, nowoczesne wzory z tak tradycyjnego materiału jakim jest papier. Mieć coś takiego na półce to zaszczyt. Ja się zakochałam.



źródło: Wysokie Obcasy nr.31 (634)
    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz